sobota, 17 lipca 2010

Rozdział 4

Możecie mnie oskalpować, pozwalam. Rozdziału nie było na tyle długo, że przyjmę to wręcz z ulgą. Mam nadzieję, że całkiem tego zakończenia nie skopałam i jako tako da się przeczytać. Ostrzegam tylko, że nie sprawdzam już błędów, bo jestem po prostu wykończona. Życzę Wam bardzo miłego czytania i dziękuję, że ze mną wytrwaliście. To koniec tej historii, jednak nie koniec mojego pisania. Mam już pomysł na małego one-shota SasuNaru, a pomysł na owe opowiadanie wystarczy trochę dopracować. ;) Miłych wakacji, mam nadzieję, że nie zapomnicie o tym blogu! ;)
_______________________________________________________

Łatwo kogoś znienawidzić, jednak najtrudniej przestać kochać. Sasuke czuł się tak, jakby ktoś wyjął jego serce, włożył między młot a kowadło i oddał mu z powrotem. Tępy, rozdzierający ból w piersi. Nigdy, przenigdy nie czuł czegoś takiego. Nawet wtedy, gdy w wieku dziewięciu lat spadł z roweru i stłukł sobie kolana oraz łokcie. Krew lała się obficie, jednak bólu, który czuje w tym momencie nie można porównać do czegokolwiek innego. Przystanął na moment i westchnął głęboko. Nastąpiło chyba jakieś wielkie oberwanie chmury, bo deszcze nie chciał przestać padać. Kruczowłosy spojrzał w górę i przymknął oczy. Próbował wyobrazić sobie, że deszcz zmywa z niego pozostałości po dotyku Itachiego. Że jest czysty, nieskalany. To nie możliwe, a tym bardziej wtedy, gdy on sam tego nie chciał. Z całego serca pragnął, żeby wszystko okazało się jedną wielką pomyłką. A najbardziej pragnął tego, żeby jeszcze raz poczuć dotyk swojego starszego brata. Jeszcze jeden, jedyny raz...
Potrząsnął głową i ruszył w dalszą drogę. Prawdę mówiąc nie miał zielonego pojęcia, gdzie idzie, lecz było mu w tym momencie wszystko jedno. Będzie chodził tak długo, aż do głowy wpadnie mu jakiś pomysł i będzie wiedział, o powinien zrobić. Jak wybrnąć z tej sytuacji, jak zaprowadzić ład we własnym sercu i umyśle. Podążał prawie jak w amoku i ocknął się dopiero wtedy, gdy nogi zaniosły go do miejsca, w którym obiecał sobie, że nigdy się nie znajdzie. Klub nocny. Wszedł i zamknął za sobą drzwi. Poczuł mocny odór potu i alkoholu oraz czegoś, czego nie mógł zidentyfikować. Podszedł do baru i zamówił whisky. Poczuł nagle przeogromną ochotę, żeby się nawalić i zapomnieć o całym świecie. Co ma być, to będzie, pomyślał. Gdy kelner podał mu szklankę z trunkiem, Sasuke wypił whisky jednym haustem. Czuł się tak, jakby ktoś podpalił mu wnętrzności, jednak zamówił jeszcze raz to samo. Nagle przysiadła się do niego jakaś kobieta. Szczupła, niesamowicie piękna brunetka.
- Może chcesz porozmawiać? – wymruczała z kokieteryjnym uśmiechem. Sasuke poczuł przemożoną odrazę do samego siebie, jednak udał się za dziewczyną. Wiedział, że będzie tego później bardzo żałować, jednak starał się teraz niczym nie przejmować. Pora skosztować życia.
* *
Czknął głośno, próbując trafić kluczem do dziurki. Jak wybiegał wściekły z domu, po nieprzyjemnym spotkaniu z dziewczyną Itachiego, nie przypominał sobie, żeby zabierał ze sobą klucze. Jednak teraz był bardzo z tego zadowolony, bo w innym wypadku musiałby spać pod drzwiami i czekać, aż Itachi mu otworzy, gdy przypadkiem będzie wychodził. A teraz nie musiał narażać się na spotkanie z bratem i chwała Bogu za to.
Przekręcił klucz i wymacał klamkę. Otworzył drzwi i prawie się przewrócił, przechodząc przez próg. W całym domu panowała ciemność. Oparł się o ścianę i nogą zatrzasnął za sobą drzwi. Przeklął się w myślach za swoją głupotę, żeby się tak upić. Co mu do łba strzeliło? Walnął głową w ścianę i próbował ściągnąć buty. Nagle ktoś zapalił światło.
- Gdzieś ty był, do jasnej cholery? Wiesz, która jest godzina? – Warknął wściekły Itachi, który znikąd pojawił się nagle w przed pokoju.
- W pół do komina – burknął znudzony Sasuke, majstrując przy sznurówkach.
- Jesteś kompletnie zalany – parsknął śmiechem brunet, lecz natychmiast spoważniał. Mimo wszystko ciężko mu było zachować powagę, widząc bezsilne starania Sasuke, gdy próbował rozwiązać sznurówki, jednocześnie niesamowicie się przy tym chwiejąc.
Itachi westchnął zrezygnowany.
- Pomogę ci. Dziwię się, że w tym stanie zdołałeś otworzyć drzwi – mruknął, schylając się.
Sasuke podniósł się i oparł o ścianę. Czuł, jak brunet rozwiązuje mu sznurówki i powoli ściąga buty. Itachi wyprostował się i spojrzał kruczowłosemu prosto w oczy. Sasuke próbował odwrócić wzrok, żeby nie patrzeć w te niesamowicie czarne tęczówki, jednak nie mógł. Czuł jakieś dziwne przyciąganie, a oczy bruneta były tak niesamowicie piękne, że chciałby w nich zatonąć. Wiedział, że to byłaby najpiękniejsza śmierć, jaką tylko potrafił sobie wymarzyć.
Itachi otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz Sasuke nie miał zamiaru go dłużej słuchać. Odepchnął się od ściany i ruszył w stronę schodów, jednak nie był w stanie wykonać ani jednego kroku. Zatoczył się i upadłby, gdyby nie można ręka Itachiego, która objęła go w pasie.
- Żeby mi to było ostatni raz! – warknął, wkurzony, że musi upominać prawie dorosłego chłopaka. – Co ci do głowy strzeliło? To cud, że dotarłeś do domu, a nie wylądowałeś pod mostem albo w jakiejś dziurze – Itachi mruczał do siebie zirytowany, podtrzymując brata, żeby ten mógł wspiąć się po schodach.
Gdy dotarli znaleźli się już w pokoju Sasuke, Itachi rzucił brata na łóżko i nakrył go kołdrą. Przez chwilę poprawiał bratu pościel, po czym się wyprostował. Sasuke spojrzał na niego dziwnym wzrokiem, jakby nad czymś się zastanawiał. Na chwilę zamknął oczy, by po chwili znów uchylić powieki.
- Nachyl się – rozkazał.
- Co? – Itachi spojrzał na niego wzrokiem, który sugerował, że nic z tego nie rozumie i nie ma zamiaru tego robić.
- Jezu, po prostu się nachyl – parsknął zniecierpliwiony Sasuke. Nie zauważył, jak bardzo plątał mu się język.
Starszy Uchiha wahając się przez chwilę, pochylił się nad kruczowłosym. Ten, nie zwlekając ani chwili dłużej, zawiesił ręce na szyi brata i przycisnął swoje usta do jego warg. Wilgotnymi wargami, ostrożnie ujął jego górną wargę, czując, jak palce Itachiego mocno zaciskają się na miękkiej pościeli. Pieszczotliwie splatał swe wargi z jego, ssał delikatnie, niby przypadkiem trącając ich czubkiem języka. Nad przestrzenią tronowała prawie, że nieskazitelna cisza, wadzona jedynie charakterystycznym odzewem jednoczących się pocałunków. Wsunął ciepły język do środka jego ust, powolnie zaczynając go pleść z jego ciepłym językiem. Itachi przyjął go, odwzajemniając uczucia i dokładnie odczuwając, jak ich serca unoszą się i opadają w zsynchronizowanym tętnie. Drażnił jego podniebienie, zataczał kółka, doprowadzał go do zawrotów głowy - tracił zmysły. Sasuke, wciąż nienasycony oddaniem, wchłonął w usta jego język, pogłębiając pocałunek i wolnymi palcami suwając po plecach Itachiego.
Szarpały nimi dreszcze, dygotali z przyjemności i rozkoszy, jaką dawał im ten namiętny taniec dwóch, rozpalonych języków. Sasuke niechętnie oderwał się od słodkich warg brata, na koniec niby mimowolnie muskając je swoimi nadal rozpalonymi wargami, nabrzmiałymi od gorąca. Spojrzeli na siebie zamglonymi oczyma, jakby nie do końca rozumieli, co między nimi zaszło. Sasuke nie potrafił zrozumieć, dlaczego to do cholery zrobił. Jakiś impuls nakazał mu, aby zasmakować tych rozkosznie wyglądających ust, chociaż wcześniej powtarzał sobie, aby trzymać nerwy na wodzy i nie pozwalać na takie głupie zachowania.
Itachi z westchnięciem rozluźnił dłonie. W głowie miał mętlik, a jego ciałem nadal władały dreszcze, dlatego nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Podniósł się powoli, lecz wzrokiem uciekł w bok. Otworzył usta, chcąc coś rzec, lecz nie wypowiedział nic, ani słowa. Po prostu odwrócił się i wyszedł.
* *
Sasuke był w szoku. Nie tyle tego, co zrobił, a tego, czego nie zrobił Itachi. Po prostu wstał i wyszedł, nawet na niego nie spojrzał. Liczył na jakąś reakcję z jego strony, cokolwiek, co świadczyłoby o tym, że ten pocałunek coś dla niego znaczył. Skłamałby, jeżeli by stwierdzi, że taka reakcja, a raczej jej brak, w ogóle go nie zranił. Bo już po raz drugi tego dnia czuł się tak, jakby rozrywano jego serce na strzępy. Lecz kiedy zasypiał, po bardzo długim czasie bezczynnego leżenia i powstrzymywania łez, nie miał już pojęcia, dlaczego właściwie tak uparcie zaciska pięści.
* *
Wstał z wielkim bólem głowy. Łupało w niej tak, jakby stado niedźwiedzi urządziło sobie potańcówkę. Gdy usiadł na łóżku, kołdra zsunęła się z jego ciała i Sasuke ujrzał, że nadal znajduje się w swoich wczorajszych ciuchach. Nie wiedział, dlaczego. Postanowił się w to nie zgłębiać, bo gdy tylko próbował coś sobie przypomnieć, głowa eksplodowała mu jeszcze większym bólem. Dlatego pomyślał, że po prostu nawali się na tyle, że nie był wstanie się rozebrać. Ni mniej, ni więcej.
Wychodząc z łóżka, zaplątał się w pościel i runął jak długi na podłogę. Wstał i klnąc udał się do łazienki. Chłodny prysznic nieco go orzeźwił, a ból głowy trochę minął. Już ubrany, zszedł do kuchni. Od tej głuchej ciszy aż dźwięczało mu w uszach, więc pomyślał, że Itachi albo śpi, albo po prostu gdzieś wyszedł. I właśnie w tym momencie, gdy pomyślał o swoim starszym bracie, poczuł gdzieś wewnątrz silny skurcz i falę ciepła, która rozlała się po jego ciele. Nie zdziwiła go ta reakcja i nagle...
... i nagle jakby ktoś otworzył w jego mózgu sekretne drzwi, za którymi ukryta była wielka tajemnica. Przypomniał sobie wszystko. Pocałunek, miękkie, wilgotne wargi. Dreszcze, rozkosz, namiętność. I płomień. Obezwładniający płomień, który był zachętą na więcej. W tym momencie Sasuke zastanawiał się, co byłoby lepsze. Walić do upadłego głową w ścianę, czy może od razu rzucić się z mostu?
Ciche, równomierne kroki sprowadziły go na ziemię. Przymknął drzwi kuchenne na tyle, aby widać było tylko małą szparkę. Nie chciał z nim rozmawiać. Jeszcze nie teraz. Gdy ujrzał szczupłą, wysoką postać Itachiego, ogarnęła go dziwna, niewypowiedziana tęsknota. Tęsknota za tym, co zakazane, za tym, czego nigdy nie będzie mógł otrzymać. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Czuł się pusty. Nie samotny, lecz pusty. W końcu miał przyjaciół, na których mógł polegać w każdej chwili oraz Naruto, który w każdej sytuacji starał mu się pomóc, choć nie zawsze potrafił. Miał również rodziców, który co prawda praktycznie nigdy nie było w domu, rzadko kiedy się pojawiali, ale mimo wszystko byli jego rodzicami.
Krzyczy, choć nikt go nie słyszy. Błaga o pomoc, choć nikt nie podaje ręki. Stoi w tłumie, choć nikt nie zwraca na niego uwagi. Jeżeli to nie samotność, to w takim razie co?

* *
Jakimś cudem udało mu się przemknąć do swojego pokoju. Odetchnął głęboko, dziwiąc się, dlaczego tak mocno bije mu serce. Postanowił jednak zająć się czymś innym, aby jakoś oczyścić umysł od tych niechcianych emocji. W zasadzie zrobił wszystko, co mógł, a raczej na co pozwalała mu duma, aby dać Itachiemu znak, że czuje do niego coś więcej, niż tylko miłość braterską. Teraz kolej bruneta, aby wykonać jakiś ruch.
Podszedł do łóżka i schylił się, aby je pościelić. Uklepując poduszki, nie usłyszał skrzypu otwieranych drzwi, lecz poczuł ciepłe ręce, które obejmowały jego biodra. Zamarł na krótką chwilę, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Wiedział, kto za nim stoi, dlatego wyprostował się i wtulił w osobę za swoimi plecami. Nie oczekiwał wiele. Miał tylko nadzieję, że Itachi go nie puści i pozwoli tak chwilę postać. Kilka sekund w tym cieple, które jest przecież takie przyjemne. Brunet nie odszedł, co więcej, musnął ustami szyję Sasuke, a dłonie z bioder wsunął pod jego koszulkę. Kruczowłosy westchnął i splótł swoje palce z palcami Itachiego. Wiedział, że to za chwilę się skończy, dlatego postanowił interweniować. Jedną rękę brata odciągnął od swojego ciała i pociągnął go tak, że ten wylądował na łóżku. Bezmiar zdumienia malował się na jego twarzy, lecz po chwili pojawił się na niej kpiący uśmieszek, widząc, jak Sasuke podchodzi do łóżka, wchodzi na nie i nachyla się nad bratem. Kruczowłosy nie chciał marnować czasu, lecz nie chciał się również spieszyć. Marzył o tej chwili od dawna, dlatego delektacja nią wydawała się taka kusząca. Przesunął palcem po policzku Itachiego, potem po ustach, linii warg i podbródku. Jego skóra była tak miękka, jakby całe jego ciało zostało utkane z najpiękniejszej, najlepszej tkaniny świata. Uśmiechnął się do siebie. Jak tak delikatna i krucha osoba może zarazem okazać się tak silna, a jednocześnie zachowywać jak ostatni dupek?
Itachi nie zwlekał. Teraz, gdy wreszcie potrafił nazwać swoje uczucia, chciał postawić sprawę jasno. Przetoczył się nad Sasuke tak, że to on teraz leżał na łóżku. Jednym ruchem pozbawił brata koszulki, po czym namiętnie wpił się w jego usta. Ich ostatni pocałunek rozpalił go do granic możliwości i ledwo się powstrzymywał, aby nie wziąć go siłą. Teraz nie zmierzał się hamować. Co prawda nigdy nie zrobił by swojemu bratu krzywdy, a to, że on sam był chętny, jeszcze bardziej ułatwiało całą sprawę. Ich języki splotły się w rozkosznym tańcu. Sasuke wplótł palce we włosy brata i tak jak się domyślał, okazały się one nienaturalnie miękkie. Rozsunął nogi i udami objął biodra Itachiego. Chciał go teraz, natychmiast. Jęknął przeciągle, gdy brunet otarł się o jego, wyraźne już, wybrzuszenie w spodniach. Dzięki temu odkrył w sobie nowe pokłady żądzy tak wielkiej, o jaką się nawet nie podejrzewał. Niemal brutalnie rozerwał koszulę Itachiego, gdyż guziki rozprysły się dookoła. W tym momencie brunet językiem wyznaczał szlaczki na torsie Sasuke, a rękę wsunął w spodnie, i jeszcze głębiej, w bokserki. Kruczowłosy sapnął z podniecenia, gdyż jego przyjemność dodatkowo spotęgowało wspomnienie z tamtej chwili, gdy Itachi dopadł go w kuchni.
Tymczasem ręka Itachiego zaczęła się poruszać na tyle złośliwie, że co chwilę zmieniała tempo, co doprowadzało Sasuke do utraty zmysłów. Koszula bruneta już dawno wylądowała w mniej określonym miejscu, dlatego Sasuke wbił teraz paznokcie w nagie plecy brata, pozostawiając na nich czerwone ślady.
- Rozbierz mnie – zajęczał ciężko, czując, że zaraz eksploduje. Nie tylko z emocji.
Itachi uśmiechnął się złośliwie i oderwał od kusząco wyglądającej szyi młodszego brata. Szybko uporał się z guzikiem i rozporkiem, po czym zsunął spodnie z jego szczupłych nóg. Bokserki również po chwili wylądowały w kącie pokoju. Sasuke odetchnął z ulgą. Spojrzał na bruneta jakby przez mgłę. Teraz na przeszkodzie stały tylko spodnie Itachiego i bokserki, o ile jakieś na sobie miał. Kruczowłosy niemalże jęknął do swoich lubieżnych myśli. Po raz kolejny wplótł palce we włosy brata i przyciągnął go do siebie w zaborczym pocałunku. Itachi uśmiechnął się ironicznie, jakby dokładnie wiedział, o czym myśli jego młodszy braciszek, jednak poddał się temu dotykowi. Sasuke pocałował go gorąco, na przemian ssąc wargi bruneta, od czego niemal zakręciło mu się w głowie. Wykorzystując tę chwilę słabości, przesunął dłońmi po jego rozgrzanych plecach, siłą powstrzymując się, aby nie dotknąć pośladków, po czym trochę nerwowymi ruchami rozpiął jego spodnie i powoli je zsunął. Gdy i bokserki wylądowały na podłodze, Sasuke poczuł, że jego serce bije tak szybko, jak nigdy dotąd. Poczuł oddech Itachiego za uchem, potem jego usta, które powoli przeniosły się na szyję, tors i niżej, zdecydowanie niżej. Gdy dotknął go wilgotnym językiem, kruczowłosy prawie zachłysnął się powietrzem. Podciągnął Itachiego za ramiona, aby znajdował się z nim twarzą w twarz.
- Nie baw się w to – wydyszał. – Weź mnie teraz – szepnął, obezwładniony jego zapachem.
Itachi tylko spojrzał na niego pożądliwie, po czym wsunął dwa palce do jego ust. Sasuke, trochę zaskoczony tym ruchem, nie wiedział, co powinien zrobić. Wzrok bruneta mówił wszystko, dlatego niepewnie je possał. Czuł, że na jego policzki wpływa ogromny rumieniec, choć cały był już niesamowicie rozgrzany. Nie spodziewał się, że w tej chwili mógłby się czego zawstydzić.
Gdy palce zniknęły z jego ust, na brodzie pozostała mu stróżka śliny, którą Itachi zlizał końcem języka. Po chwili jego język radośnie pląsał po szyi Sasuke. Nagle jeden palec Itachiego wsunął się w niego, przez co Uchiha wygiął się w łuk. Poczuł, jak rozkosz miesza się z bólem, co sprawiło, że z jego gardła prawie wydarł się krzyk. Byłby to dziki krzyk przyjemności, nie cierpienia. Jednak Sasuke nie pozwolił sobie na to, jedynie głośno wypuścił powietrze. Gdy wsunął się w niego drugi palec, kruczowłosy poruszył się prowokująco, patrząc Itachiemu prosto w oczy. Widział, jak robią się ciemniejsze, bardziej nasycone. To była najpiękniejsza rzecz, jaką widział w życiu. Gdy palce zaczęły się w nim poruszać, rozkosznie go rozpychać, miał wrażenie, że cały świat wokół niego wiruje. Nigdy w życiu nie czuł takiej przyjemności, nawet wtedy, z nieznajomą dziewczyną w klubie. To było nic. Jednak dotyk Itachiego, jego zapach, pocałunki, wzrok... To wszystko powodowało, że w oczach pojawiały mi się łzy, a serce i ciało zupełnie wariowało, tracił nad tym kontrolę. Przymknął oczy i dał się ponieść temu cudownemu dotykowi, podczas, gdy z jego ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki.
Jęknął zawiedziony, gdy palce bruneta zniknęły. Spojrzał na niego zamglonym wzrokiem, jednak po chwili wszystko zrozumiał, czując, jak Itachi mocniej rozsuwa jego nogi, kładąc się na nim.
- Sasuke – szepnął czułym głosem. Tym głosem, który tak doprowadzał go do szaleństwa. Głosem, przez który rozpadał się na kawałki. Głosem, który tak bardzo kochał...
W następnej chwili Sasuke miał wrażenie, jakby cały świat przestał istnieć. Istniał tylko i wyłącznie Itachi, którego kruczowłosy przyjął z krzykiem, wyginając się w łuk. Z jego oczu popłynęły łzy, które Itachi natychmiast czule scałował. Przesunął ręką po jego biodrze, pośladku i po udzie, które mocno objęło jego biodro. Druga noga również objęła go w pasie i Itachi poczuł się jak w sanktuarium, w którym chciałby zostać na zawsze. Poruszał się w nim głęboko, co chwilę zmieniając tempo, co doprowadzało Sasuke do utraty zmysłów.
- Itachi... Ach, mocniej! – jęknął kruczowłosy ochrypłym głosem, a w następnej chwili miał wrażenie, że zatapia się w świetle. Czuł się jak feniks, który odradza się z popiołów. Spala i odradza w kilka sekund. Przyjemność ta była tak wielka, że niemalże nie do wytrzymania. Sasuke nie wiedział już, co jest prawdą, a co tylko snem. Nie wiedział również, czy przyjmuje go z krzykiem, jękiem czy może z ciszą. Wiedział jednak to, że jeżeli miałby umrzeć, chciałby, żeby to było teraz, w tych ciepłych, cudownych ramionach.
* *
Obejmujące go ramiona. Cudowne ciepło rozchodzące się po ciele. Dotyk. Ręce gładzące jego włosy i plecy. Słodkie rozleniwienie, którego do tej pory nie czuł jeszcze nigdy. Poczucie bezpieczeństwa, tak długo przez niego wyczekiwane. Nie zdziwiłby się, gdyby w tym momencie znajdował się w raju. W zasadzie taka wizja nawet mu odpowiadała, bo przecież Itachi był blisko. To jego usta co chwila składały miękkie pocałunki na jego skroni, czole, policzku. Ich dotyk czuł tak, jakby ktoś poraził go prądem. I było to przyjemne. Tak cholernie przyjemne...
- Itachi... Co będzie później? – zapytał, bojąc się odpowiedzi. Na myśli przede wszystkim miał związek swojego brata z Ino. Jednak wiedział, że z tego już nic nie będzie. Co prawda ta chwila, teraz, wyszła im tak spontanicznie, ale mimo wszystko stało się. Nikt tego nie cofnie, a oni tym bardziej nie mieli zamiaru tego robić.
- Nie myśl o tym, co będzie później – szepnął Itachi z ustami tuż przy jego uchu. Sasuke poczuł parzący oddech na swojej skórze. – Ciesz się tym, co jest teraz.
Sasuke przymknął oczy i uśmiechnął się lekko. Itachi ma rację. Trzeba cieszyć się chwilą, bo nigdy nie wiadomo, jak długo będzie ona trwać. Czy nie będzie zbyt krótka.
- Ale skoro pytasz... – dodał brunet, sunąc dłonią po jego udzie. – Później... będzie powtórka – zamruczał mu do ucha, lekko przygryzając jego płatek. Sasuke powstrzymał się od tego, aby nie jęknąć.
- Całkiem kusząca propozycja – przyznał, muskając opuszkami palców tors Itachiego. – Ale po co czekać na później? – zapytał, zjeżdżając dłonią jeszcze niżej, aż dotarł tam, gdzie oczekiwał. W odpowiedzi usłyszał jedynie cichy śmiech.

11 komentarzy :

  1. Łuuu, jestem pierwsza! :D
    Szkoda, że już koniec :c
    Zaisty rozdział, aż gryzłam palce X>
    Nie mogę się one-shota doczekać :>

    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne! Bardzo, bardzo mnie się podobało i uważam, że warto było czekać ;) Dlatego jeśli chodzi o mnie, skalpowania nie musisz się obawiać ;P

    Tylko mnie też trochę szkoda, że to koniec - bo opowiadanie naprawdę wciąga i aż chciałoby się czytać takie świetne teksty jeszcze raz i jeszcze raz... Bo muszę powiedzieć, że jak dużo rzeczy czytam, tak niewiele z nich jest poprowadzona w taki sposób, żebym miała ochotę na ponowne przeczytanie. Brawo! ;D

    Skopałaś zakończenie? A w życiu! Zakończenie bardzo ładne, urwane w odpowiednim momencie i ładnie zamyka całą historię odpowiednia dawka różowego lukru, który - przyznaję się! - lubię własnie w takiej, a nie większej dawce ;)
    No i Itachi dokonał tego lepszego wyboru. A to liczy mu się na plus! ;D

    To teraz na OS-a będę czekać. Ale mam jedno pytanko, AjEmPiekuo (ugh, czy można to jakoś skrócić? ;p), jest może szansa, że przeczytam go jeszcze w te wakacje? XD

    I jeszcze takie błędziki, których (jak pisałaś) nie chciało Ci się sprawdzać, a które po prostu rzuciły mi się w oczy. W sumie nie dziwota, że niepoprawione, bo ich Word nie podkreśla.

    "Dzięki temu odkrył w sobie nowe pokłady rządzy tak wielkiej,(...)"
    Żądzy. Od słówka pożądanie, a nie rządzić ;)

    "Bokserki również po chwili wylądowały w koncie(...)"
    Kąt pokoju, konto w banku.

    "Głos, który tak bardzo kochał..."
    I tutaj jest taka moja mała, czysto subiektywna uwaga - w poprzednich dwóch zdaniach zastosowałaś narzędnik, a nie mianownik. IMHO uważam, że i tutaj powinnaś dać "głosem", stworzy to taki swego rodzaju ciąg. Jeżeli ewentualnie wolałabyś zostawić "głos", proponuję dopisanie czasownika "słyszał" i wg mnie będzie równie ładnie ;)

    Pozdrawiam serdecznie,
    mechalice
    PS Mam nadzieję, że komentarz nie jest za długi - niestety cierpię na słowotok ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadanie skradło mi serce. Naprawdę piękna opowieść miłości braterskiej. Mam nadzieję, że następne szybko zawita na blogu :) Mimo, że nie ItaSasu ... ale SasuNaru równie mocno uwielbiam.
    Będę cierpliwie czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. PanI_Ciemności_Yuuki(Eterna)27 lipca, 2010

    Oczywiście opowiadanko przeczytałam i bardzo się cieszę że Itaś w końcu zabrał się za Sasuke. Teraz to na pewno nie będzie z ino. Całe zajście bardzo ciekawie opisane

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooooooch! To było centralnie boskie! Myślałam, że zwariuję, czytając to :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiste opowiadanie, krótkie ale ładnie wykończone. Mam nadzieję że po one-shocie SasuNaru napiszesz ItaSasu xD

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu zebrałam się na tyle aby dodać kilka pochwał ode mnie. Tak więc... Muszę przyznać, że żałuję iż już na tej imprezie nie doszło do czegoś bardziej poważniejszego. Że musieli odkryć, że to właśnie oni. Ale w sumie byłoby za szybko. A potem Sas dowiedział się, że Ino jest z Itasiem. Ale chyba nieco pozmieniały się im plany xD I dobrze, nie pasują do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. totalne. musisz pisać tego więcej. pisz!

    OdpowiedzUsuń
  9. AjEmPiekuo!!!
    Człowieku ty to potrafisz pisać!!!
    Skąd ci się bierze ten pomysł???
    ja mam problemy z napisaniem kolejnego rozdziału a ty tu piszesz, piszesz i wcale mi się nie wydaje żebyś miała zamiar skończyć!!!
    Jak coś pisz na moje GG: 37724975

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten paring jest cudowny... A to opowiadanie... czytałem je już kilka razy . http://uchihayaoi.mojeforum.net/ Zapraszam na FORUM YAOI z przewodnim paringeim ItaSasu(ale są inne z Itachum, Sasuke i Madarą itd.). ZAPRASZAM!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaakie słodkie zakończenie < 3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy, szczery komentarz. Podczas pisania swojej wypowiedzi proszę jednak o zachowanie kultury. Nie spamuj w komentarzach, ku temu znajduje się odpowiednie miejsce gdzieś na blogu.