poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Rozdział 1

Chciałabym podzielić się z wami opowiadaniem, które pisałam w latach 2008/2009 i pozostawiłam niedokończone po kilku tylko rozdziałach. Odnalazłam je dzisiaj i zapragnęłam doprowadzić do końca, choć moja fascynacja wampirami i wilkołakami definitywnie minęła. Mam 5 rozdziałów + bonus, które będę zamieszczać i pisać kolejne rozdziały. Jest to luźne, lekkie, trochę głupiutkie opowiadanie, które opowiada o - można uznać - zakazanej miłości. Mnie ono wydaje się teraz niesamowicie kiczowate, ale może komuś się spodoba (publikowałam je wcześniej na onecie, może ktoś na nie wpadł). Postaram się skończyć je jak najszybciej i zabrać za coś nowego, może kolejny one shot SasuNaru (lub ItaSasu), a później dłuższe opowiadanie. Nie mam pojęcia z jaką parą, więc jeżeli macie propozycje (SasuNaru lub ItaSasu) to chętnie je rozważę, aczkolwiek zastanawiam się nad podjęciem czegoś innego (tzn. historii z inną parą). Tymczasem życzę miłego czytania, bardzo dziękuję za komentarze pod ostatnim wpisem (bardzo mnie one ucieszyły), na końcu tej notki znajdziecie baner promujący to opowiadanie, jeżeli ktoś ma ochotę niezobowiązująco go gdzieś zamieścić to będzie mi bardzo miło. :)

* * *
Błądził nieznanymi korytarzami, poszukując właściwiej klasy. Zaledwie dwa dni temu przeprowadził się na obrzeża Tacomy, więc nie zdziwiło go to, że już od ponad piętnastu minut poszukiwał klasy, w której powinien mieć matematykę. Z głębi jego gardła wydobył się cichy charkot, gdy po raz kolejny znalazł się w korytarzu, po którym chodził kilka razy. Zrezygnowany usiadł na ławce, zdejmując plecak. Postanowił poczekać na dzwonek i dopiero wtedy zapytać kogoś o właściwą salę. Gwałtownie podniósł głowę, gdy poczuł zapach, którego nie czuł od dobrych dwóch lat. Zdezorientowany rozejrzał się czy nikt nie nadchodzi z dwóch stron korytarza. Nie było nikogo, lecz cuchnący odór pozostał. Doskonale wiedział do kogo należy, lecz postanowił nie zawracać sobie tym głowy. 
To tylko moja wyobraźnia, pomyślał. Tutaj nie ma żadnych wilkołaków.
Miał żal do siostry, że nie zaczekała na niego te kilka minut. Nie spóźniłby się na pierwszą lekcję, w pierwszym dniu, w nowej szkole. Teraz jego ukochana siostrzyczka siedziała w klasie i słuchała nudnych wypowiedzi nauczyciela, a on czekał na ławce pod ścianą na dzwonek, by zapytać kogoś o numer właściwej klasy. Zmarszczył brwi, gdy do jego głowy wpadły gwałtownie wspomnienia, z tamtej, pamiętnej nocy. Chciał zapomnieć, chciał uciec od tych wspomnień jak najdalej, lecz wiedział, że to zaboli jeszcze mocniej. Uśmiechał się i udawał, że wszystko jest w porządku, ale prawda była taka, że cierpiał. 
Wampir cierpi, zakpił. Czyli ja jednak mam uczucia
Jego brat. Jego czteroletni braciszek musiał umrzeć, bo jakaś przeklęta wampirzyca chciała zemścić się, za śmierć swojego ojca, którego zabili jego i Alice rodzice. Mogła przecież zabić jego. Oh... on osobiście nie miałby nic przeciwko, byleby jego mały brat żył. Po przyjściu ze szkoły pewnie bawiłby się z nim zabawkami, lub nosił na plecach, udając kucyka. Teraz czekały na niego jedynie ramki ze zdjęciem słodkiego, czarnowłosego chłopca, obwieszone czarną wstążką. 
To prawda, że wampiry są istotami nieśmiertelnymi. Niezwykle szybcy, zwinni, silni. A, że jego brat – Serp, miał dopiero cztery latka, a wampirzyca, która go zaatakowała dużo więcej, nie miał przy niej szans. Na dodatek zawarła sojusz z kilkoma wilkołakami, więc zabicie chłopca nie sprawiało najmniejszego kłopotu. Gdyby tylko obraz rozszarpywanego, małego ciała nie nawiedzał go co kilka minut, za jakiś czas mógłby pogodzić ze śmiercią małego Serpa. 
Z rozmyślań wyrwał go dzwonek, oznaczający przerwę, a na korytarz wylał się tłum uczniów. W wesołym gwarze wyszukiwał blond czupryny swojej siostry. Po chwili Alice znikąd zmaterializowała się tuż obok Andy’ego. 
 - Gdzie ty byłeś? – Spojrzała na niego rozbawiona. – Tylko mi nie mów, że się zgubiłeś i nie mogłeś znaleźć klasy. Możesz przecież czytać w moich myślach i na pewno wiedziałbyś, gdzie mamy lekcje. – Pokręciła nosem. Ona, biedna musiała uczyć się jakiś trudnych formuł i równań, a jej brat siedział wygodnie na ławce, nic nie robiąc. Gdyby tylko wiedziała, jakie dręczyły go myśli. Gdyby tylko wiedziała, że to właśnie on cały czas obwinia się o śmierć Serpa. I że to właśnie on coraz częściej widzi, jak ten przerośnięty kundel zabija jego małego braciszka. Gdyby tylko wiedziała... 
 - Po pierwsze, ty nie myślisz. Po drugie, skąd wiadomo, że ty akurat myślałabyś o tym, w jakiej klasie mamy lekcje. Po trzecie, nie moja wina, że się zgubiłem. Po piąte... – blondynka dłonią zakryła mu usta widząc, że Andy zaczyna rozkręcać się na dobre.
Chłopak spojrzał na nią urażonym wzrokiem. 
 - Chodź, chcę ci kogoś przedstawić. – Wyszczerzyła zęby, a co przy tym idzie, dwa – nieludzko długie, białe kły. Oczywiście dyskretnie, by nikt tego nie zauważył. Bała się pomyśleć, co by się wydarzyło, gdyby wszyscy uczniowie i nauczyciele dowiedzieli się, że w szkole goszczą dwa wampiry, żądne ludzkiej krwi. Myśląc o tym, uśmiechnęła się ironicznie. 
Andy westchnął zirytowany. 
Alice dopiero co przyszła do tej szkoły, a już poznała pewnie masę ludzi. No, ale ona zawsze uwielbiała zawierać nowe znajomości. 
Pociągnęła go za zimną rękę w stronę zupełnie innego korytarza. Na ławce pod oknem siedziała dwójka chłopaków i brunetka. 
 - To Olivier. – Przedstawiła chłopaka o ciemnych włosach, każdy w inną stronę. – Jake i Linzzy. – Chłopak uważnie przyjrzał się Jake’owi, który na jego widok uśmiechnął się ironiczne. Andy z przykrością stwierdził, że blondyn cuchnie jak mokry pies, ale... ma niesamowite oczy. Takie... piękne. Szybko odtrącił od siebie tą myśl, przedstawiając się. Zaledwie chwilę później zadzwonił dzwonek na lekcje, którą była chemia. Z westchnięciem irytacji, powlókł się do klasy. 

Człowiek jest w życiu tak bardzo samotny, że zadaje sobie pytanie, czy samotność agonii nie jest symbolem ludzkiej egzystencji. 

- Jesteś jakaś nienormalna – warczał do swojej siostry, gdy wracali do domu. Droga zajmowała im zaledwie kilka minut mimo, iż mieszkali na samych obrzeżach Tacomy. Ze swoją nieludzką prędkością, nawet 20km nie sprawiało im problemów. 
 - Wcale nie. – Oburzyła się, wywracając oczyma. Doskonale wiedziała, z jakiego powodu Andy jest wściekły, ale dopóki nie pozwoli jej dość do słowa i nie przestanie na nią warczeć, niczego się nie dowie. 
 - Jake i Olivier to wilkołaki, rozumiesz? – wysyczał, a jego oczy momentalnie zmieniły barwę z topionego złota na szkarłat. – Nasi odwieczni wrogowie, a ty już się z nimi zaprzyjaźniłaś. To nienormalne. Wampir i wilkołak? Co za idiotyzm!
 - Wyluzuj – mruknęła, drapiąc się po czole. – Oni są inni. Można im zaufać. Są naprawdę fajni. – Próbowała mu wytłumaczyć, ale oczywiście temu idiocie nie można. Do niego nic nie dociera. Może dlatego nie ma przyjaciół? Andy nigdy nie dopuścił do siebie jakiejkolwiek innej osoby, niż Alice. Nie ufa nikomu. 
 - Skąd możesz to wiedzieć? Znasz ich zaledwie kilka godzin – burknął, przyśpieszając kroku. 
 - Nie zapominaj, że też potrafię czytać w myślach – oznajmiła tonem, kończącym dyskusję. 
Resztę drogi przebyli w ciszy, nie zaszczycając siebie nawet jednym spojrzeniem.  

Odrobiwszy lekcje, udał się na mały spacer. Jeżeli bieg ze zwrotną prędkością można nazwać spacerem. Wiatr zmierzchwił mu włosy, obijając się o policzki. Nagle dając potężnego susa, wskoczył na dach jakiegoś budynku. Oparł się o balustradę, wpatrując w dół. 
 - Jeżeli chcesz, to mogę cię zrzucić – oznajmił wesoły głos, tuż za nim. Odwrócił się gwałtownie uginając nogi, gotowy do ataku. Zdezorientowany ujrzał Jake, opierającego się o kamienny słupek. 
 - Spadaj – wymruczał, przymykając oczy i wracając do poprzedniej pozycji. Czerń oczu blondyna, wręcz go onieśmielała. Przy Jake’u czuł się dziwnie... skrępowany. 
Po cholerę ten idiota tu przyszedł, pomyślał. 
 - No, już nie zgrywaj takiego bohatera, krwiopijco – zaśmiał się blondyn, widząc jak twarzy Andy’ego kamienieje. Wiedział, na co się pisze używając tej obelgi, którą zawsze odznaczał wampirów. 
 - Jak mnie znalazłeś? – wycedził, próbując nie zwracać uwagi na wcześniejsze słowa chłopaka. 
 - Po zapachu. Cuchniesz tak, że szkoda gadać – zaśmiał się blondyn. To rozwścieczyło Andy’ego jeszcze bardziej. 
Kruczowłosy zacisnął dłonie w pięści, próbując się uspokoić. 
 - Zamknij się, psie, bo będę zmuszony cię zabić – oznajmił, siląc się na miły ton. Wiedział, że sam, jeden nie był w stanie uśmiercić wilkołaka. 
 - No, spróbuj. – Wymruczał Jake, podchodząc bliżej. Andy odwrócił głowę w jego stronę, patrząc prosto w czarne oczy. Blondyn złapał go gwałtownie za koszulkę, z zaciętą miną przyciągając do siebie. Źrenice Andy’ego gwałtownie się rozszerzyły. 
Co ten kretyn wyprawia?! 
Oddychał ciężko i nierówno. Jego ciało skamieniało i nie był w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu. Jake przysunął się jeszcze bliżej. Był za blisko. Zdecydowanie za blisko...  

2 komentarze :

  1. Pamiętam Cię z yaoi.pl :) Powiem nawet więcej, że kojarzę Twojego bloga i jeszcze, jak kiedyś obracałam się w narutowych klimatach to czytałam Twoje opowiadanie. Miło jest zobaczyć na swoim blogu "znajomą" osobę ;D. I cieszę się, że dodałam Ci chęci do powrotu z pisaniem, bo z tego co pamiętam, podobało mi się Twoje ItaSasu, nawet jeżeli za tą parą nie przepadam.
    Spokojnie możesz się spodziewać jeszcze jednego komentarza ode mnie, bo podoba mi się opis tego opowiadania (WILKOŁAKI! :3) no i ma bardzo tajemniczy i przyciągający tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za ten komentarz, to strasznie miłe, gdy kogoś się pamięta, choć upłynęło tyle czasu. :) I naprawdę jestem wdzięczna Tobie i Twojemu opowiadaniu, że mnie tak zmotywowaliście do pisania, bo wiem, co traciłam przez tak długi czas. :)

      Usuń

Dziękuję za każdy, szczery komentarz. Podczas pisania swojej wypowiedzi proszę jednak o zachowanie kultury. Nie spamuj w komentarzach, ku temu znajduje się odpowiednie miejsce gdzieś na blogu.