wtorek, 25 czerwca 2013

Kiedy mnie już nie będzie

A mnie wspominaj wdzięcznie, że mało tak się śniłem. A przecież byłem, no, przecież byłem...


Kiedy mnie już nie będzie…

…pamiętaj, żeby codziennie wieczorem, gdy następnego dnia masz pracę, nastawić budzik na szóstą rano, w przeciwnym razie znowu zaśpisz i będziesz musiał szykować się na biegu, żeby zdążyć i na czas otworzyć klinikę. Już na to za późno, jednak muszę ci przyznać, że nigdy nie lubiłem tych poranków, kiedy w pośpiechu wyskakiwałeś z ciepłego łóżka, w panice szukałeś ubrań (a zawsze ci powtarzałem, żeby je wcześniej naszykować) i nie miałeś czasu na to, żeby wypić ze mną kawę przy kuchennym stole, nie wspominając już nawet o śniadaniu. 
W pewnym sensie to twoje typowe gapiostwo sprawiało, że kochałem cię jeszcze bardziej, jednak nigdy nie lubiłem tego, że musiałeś praktycznie na jednej nodze wyrobić się ze wszystkim i nie miałeś czasu, żeby zamienić ze mną kilka słów przed całym dniem ciężkiej pracy. Zawsze uważałem, że twoje poświęcenie wobec zwierząt i praca w klinice jest godna podziwu, jednak nie pogniewałbym się, gdybyś wieczorem nastawił ten brzydki, czerwony budzik (nie dziw się, zawsze uważałem, że ma okropny kolor) i miał dla mnie pół godziny więcej. Tym bardziej, że cały ostatni rok spędzałem w łóżku i czekałem na moment, w którym otworzysz drzwi, uśmiechniesz się, położysz obok mnie i zaczniesz opowiadać o tym, co ciekawego spotkało cię w ciągu całego dnia poza domem. 
Tak, te momenty kochałem najbardziej, próbowałem łapać je garściami, zaciągać się nimi jakby brakowało mi powietrza, ponieważ wiedziałem, że czasu mamy coraz mniej. A konkretnie, ja mam. Ty wiedziałeś też, tylko udawałeś, próbowałeś udawać, że tak nie jest.

Kiedy mnie już nie będzie…

…zamknij na chwilę oczy, weź głęboki oddech, zaciągnij się powietrzem i proszę, pamiętaj o tych wszystkich dobrych chwilach, które razem przeżyliśmy. Wiem, że było w naszym życiu – w naszym wspólnym życiu – wiele przykrych momentów, uniknięcie ich byłoby czymś niemożliwym, tak samo jak wyrzucenie ich z umysłu, jednak nie skupiaj się na nich. Jeżeli mogę mieć na to jakikolwiek wpływ, chcę cię prosić właśnie o tę jedną rzecz. Żebyś nie zatapiał się w smutku, nie pogrążał w rozpaczy, spojrzał przed siebie i rozpoczął dalszy etap w swoim życiu. W tym, w którym mnie już nie ma. Przeżyliśmy razem wiele wspaniałych chwil, nie chcę, żeby odeszły one w niepamięć. 
Sięgnij chociażby pamięcią do dnia, w którym się poznaliśmy. Był to całkowity przypadek, nikt nie jest w stanie temu zaprzeczyć. Nikt nie zaprzeczy również, że była to sytuacja rodem z typowych, tandetnych, romantycznych komedii, w których bohaterowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. W moim przypadku akurat miłości od pierwszego wejrzenia nie było, jednak na jej miejscu pojawił się zachwyt, całkowity i niemożliwy podziw wraz z bezbrzeżną fascynacją drugą osobą, której nigdy wcześniej nie doświadczyłem. I przysięgam, mógłbym przychodzić dzień w dzień do twojej kliniki, nawet, jeżeli mój pies byłby zdrów jak ryba, żeby tylko jeszcze raz na ciebie spojrzeć. 
I myślę, że wiesz, chociaż nigdy tego nie potwierdziłem, że druga moja wizyta była jedynie głupim pretekstem, żeby znów się z tobą zobaczyć, a mojemu psu tak naprawdę nic nie dolegało. To, że zwymiotował kilka godzin wcześniej, wymyśliłem na poczekaniu, gdy dzieliło mnie od ciebie zaledwie kilka kroków.
Tak, miłość przyszła z czasem, jednak, gdy już się pojawiła, uderzyła w nas obu boleśnie i niespodziewanie.

Kiedy mnie już nie będzie…

…zapamiętaj jedną rzecz. Choćbyś umawiał się z tysiącem innych mężczyzn i w którymś z nich naprawdę się zakochał, prawda jest taka, że w całości należysz tylko i wyłącznie do mnie. Nie piszę tego jako egoista czy zadufany w sobie idiota, który myśli, że może mieć cię na własność. Dobrze wiesz, że taki nie byłem – nie jestem.
(Bardzo dziwne jest pisanie o sobie w czasie przeszłym.)
Chodzi mi jednak o to, że znałem cię jak nikt inny. Wystarczyło na ciebie spojrzeć i już wiedziałem, w jakim jesteś nastroju, czy jesteś zły, smutny, czy może coś cię dręczy. Przez te wszystkie lata, które ze sobą spędziliśmy, nauczyliśmy się sobie ufać jak jeszcze nikomu innemu przedtem. Poznaliśmy się na wylot, choć z drugiej strony byliśmy w stanie wciąż na nowo się zaskakiwać. Lata mijały, robiliśmy się coraz starsi, jednak pomimo niechybnie rosnącego wieku byłeś w stanie sprawić, że czułem się jak nastolatek, za co jestem ci ogromnie wdzięczny. Dzięki tobie się nie poddałem i nawet ta przeklęta choroba nie była w stanie zmienić tego, że każdego dnia budziłem się z uśmiechem na ustach. Miałem ciebie, co więcej się liczyło? 
Uszczęśliwiałeś mnie tak mocno, jak ja uszczęśliwiałem ciebie i jako jedyny byłem w stanie poprawić twój humor po nędznym dniu w pracy czy wtedy, gdy usłyszałeś kolejny wywód zawiedzionego rodzica z ust twojego ojca. Miałeś własne życie, stałego partnera, jednak twój ojciec wciąż nie mógł powstrzymać się przed tym, żeby przypomnieć ci, w ilu momentach go zawiodłeś. Być może to właśnie fakt posiadania partnera, nie partnerki, był głównym powodem jego niezadowolenia.
Chciałbym, żebyś znalazł kogoś innego, żebyś kontynuował swoje życie. Żeby ten ktoś, tak jak ja, był wstanie sprawić, że pretensje twojego ojca przestaną mieć znaczenie, że żadne inne problemy nie będą się liczyć.
Pamiętaj jednak, że to ja jestem jedyną osobą, która w całości posiadła twoje serce i duszę, trzymała je w rękach i nigdy, przenigdy nie sprawiła, że żałowałeś podarowania mi tych dwóch cennych skarbów.

Kiedy mnie już nie będzie…

…chcę, żebyś myślał o tych czternastu spędzonych wspólnie latach, jako o okresie, który był dla ciebie najszczęśliwszym okresem w życiu.
Nigdy nie sądziłem, że tyle ze sobą wytrwamy, wiesz? Szczególnie wtedy, gdy zaczęło się dziać naprawdę źle, a choroba stała się motywem przewodnim naszych kłótni. Nie oczekiwałem tego, że będzie inaczej. Kiedy okazuje się, że jedna osoba w związku jest nieuleczalnie chora, wszystko wówczas, przez jeden moment, skupia się dookoła tego konkretnego aspektu. Tak jest zawsze.
Te wszystkie drobne elementy naszego wspólnego życia dodawały mi odwagi, że warto jeszcze walczyć, że to wszystko ma jakiś sens i może wkrótce będzie lepiej. Złudne nadzieje, to oczywiste, jednak żyłem nimi, karmiłem się tymi obłudnymi marzeniami, które tak naprawdę sprawiały, że było tylko gorzej. 
I przez jeden, jedyny moment – przysięgam, tylko przez ten jeden – chciałem cię uwolnić, pozwolić ci odejść, pozbyć się ciężaru. Wściekłbyś się jednak i dał mi do zrozumienia, że nie jestem, nigdy nie byłem dla ciebie żadnym balastem. Nie uwierzyłbym, nie od razu.

Kiedy mnie już nie będzie…

…wiedz o tym, że nigdy nie kochałem nikogo bardziej niż ciebie i przepraszam, że to wszystko skończyło się tak szybko.

*
Ten oneshot chodził za mną od długiego czasu, dlatego zanim porządnie zabiorę się za pisanie Dalton Academy, postanowiłam się z nim uporać. Czuję, że nie wyszło dobrze, jednak pozostawiam to ocenie osobom, które tę miniaturkę przeczytają.

6 komentarzy :

  1. Popłakałam się. W dodatku w tle przypadkiem leciała mi naprawdę smutna melodyjka (https://www.youtube.com/watch?v=QuNhTLVgV2Y). Pięknie to napisałaś...

    zapraszam do nas
    laweczkapodczatem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało mi się kogoś tą miniaturką poruszyć. Chciałam się przekonać, czy jestem w stanie napisać dobry angst i cieszę się, że nie wyszło mi źle.
      A ta melodia jest naprawdę przepiękna.

      Usuń
  2. Wiesz, co Ci powiem? Nienawidzę Cię. Tak bardzo nienawidzę Cię tak samo, jak nienawidzę angstów. To był najpiękniejszy one-shot jaki dotychczas czytałam. Czuję, jak mi się serce w środki ściska z bólu, bo nie umie znieść tej przytłaczającej atmosfery przez Twoją pracę. A jeszcze do tego one-shot był bez paringu, bo mi pozwoliło wyobrazić sobie jakiś swój ukochany i przeżywać to dwa razy bardziej.
    Jak ja się cieszę, że znalazłam Twojego bloga, naprawdę jest cudowny. Nie tylko sam szablon, który mnie zauroczył, ale i to, co piszesz. Jesteś dla mnie mistrzynią. Często płaczę na angstach, ale przez Twój nie mogę się uspokoić, szczególnie dlatego, że mi jeszcze smutna melodia leci w tle i sama mam średni humor.
    Dziewczyno, brawa i uznanie z mojej strony.
    Przez Ciebie sama coś pójdę napisać i opublikuję na swoim blogu; możesz czuć się dumna, że doprowadziłaś mnie do takiego rozłamu emocjonalnego jednym one-shotem.
    Pozdrawiam Cię, dodaję u siebie i będę z zapartym tchem czytać inne opowiadania.
    ~ Krisus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, ile radości sprawiło mi przeczytanie Twojego komentarza! Dzięki takim wpisom odzyskuję wiarę w swój styl i w to, że potrafię kogoś poruszyć swoją twórczością. Absolutnie nie chciałam doprowadzić Cię do takiego rozbicia emocjonalnego, ale jestem w szoku, że mi się udało. :)
      Naprawdę dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
  3. Ostatni akapit to dla mnie totalne mistrzostwo, przy nim już się po prostu popłakałam jak dziecko. Świetny oneshot, nawet nie myśl sobie, że jest kiepski!
    Pozdrawiam,
    Oleńka

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się skomentować moje opowiadanie, gdyż dzięki opinii postanowiłam odwiedzić Twojego bloga i wiesz - od pierwszego wejrzenia się w nim zakochałam :)
    Na sam pierw moją uwagę przykuł przepiękny szablon. Wspaniale dopasowane kolory, a grafika, na której widnieje Nezumi oraz Shion nadaje stronie romantycznego oraz przytulnego wyrazu.
    Następnie przesłuchałam piosenkę Seweryna Krajewskiego i serdecznie dziękuję, że dzięki Tobie ją poznałam, ponieważ utwór ma życiowy, urzekający tekst.
    Gdy melodia się skończyła zaczęłam czytać one-shot i nie musiałam długo czekać, aby po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Nigdy nie czytałam tak dobrego opowiadania, które doprowadziło mnie do głębokiego wzruszenia. Masz lekki, przyjemny styl pisania, przez co mogłabym bezustannie czytać Twoje historie. Z wielką przyjemnością dołączam dziś do grona obserwatorów Twojego bloga, a także polecę go na swoim projekcie. Jestem pewna, że będę tu często wpadać, a w wakacje postaram się nadrobić wcześniej opublikowane notki i oczywiście z niecierpliwością będę czekać na kolejne wpisy. Gratuluję ogromnego talentu :)
    Życzę dużo weny, czasu na pisanie i gorąco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy, szczery komentarz. Podczas pisania swojej wypowiedzi proszę jednak o zachowanie kultury. Nie spamuj w komentarzach, ku temu znajduje się odpowiednie miejsce gdzieś na blogu.